FRPXDH29MTBDISC_P1

Ostatnimi czasy wiele osób choruje na karbonowego 29era, rzec możnaby, że istna epidemia. Nie każdego stać na wypasiony węgiel topowego producenta za ponad 5 klocków, dlatego też poszukiwania leku odbywają się na dalekim wschodzie, gdzie to rozmaici magicy-różdżkarze dłubią se w karbonie. Niestety gwarancję mamy w zasadzie zerową, no ale cena kusi. Właśnie temu propozycja Planet X jest warta rozważenia

Mateusz Nabiałczyk

Gdzieś w połowie drogi między firmówką cenionej marki a burym chinolem plasuje się Hary 29”. Za niespełna 500 funciaków mamy okazję stać się posiadaczami może i azjatyckiej wydmuszki, ale za to takiej, która przeszła jakąś kontrolę jakości i ma prawdziwą gwarancję europejskiego dystrybutora, co zapewnia względnie spokojny sen.

FRPXDH29MTBDISC_P1

Geometrycznie nie jest źle – nie ma tu Everestu projektanckich możliwości, ale ciężko do czegoś się przyczepić. Warto jedynie podkreślić, że rama jest zrobiona pod amor 80mm, choć autorzy twierdzą przewrotnie, że najlepiej śmiga z 100. Wspomnę jedynie, że wszystkie współczesne standardy montażowe ów wytwór spełnia.

Bez tytu

Osobiście bardzo podoba mi się świadome podejście Planet X do tematu malowania, którego brak. Nie dość, że pozwoliło to zaoszczędzić na etapie produkcji, to jeszcze matowa czerń jest obecnie bardzo porządana. Naklejki są na zewnątrz, jeśli ktoś nie życzy sobie afiszowania się średnim prestiżem, albo gryzie go w oczy każde zachwianie gładkości ramy, bez trudu powinien pozbyć się każdej przylepki – szczególnie przy takim produkcie jest to ogromną zaletą.

FRPXDH29MTBDISC_P5FRPXDH29MTBDISC_P4

Dodatkowo waga może nie zwala z nóg, ale tylko rowerowi dewianci będą stękać – 1158g dla rozmiaru M to świetny wynik.  Czego chcieć więcej? To proste, dalszego umacniania złotówki.

 jaka rama MTB?